Severus Snape szedł korytarzem. Był zły, że znowu odbiągają
go od jego pracy. Może nie zajmował się czymś szczególnie ciekawym lub
pożytecznym, ale zawsze lubił skończyć to, co zaczął. Zawsze. Miał tak od
dzieciństwa.
Potrąciła go biegnąc jakaś dziewczynka. Odwrócił się, chcąc
wiedzieć, kto to. Jakaś ruda jedenastolatka… rude włosy. Westchnął,
przyciągając zdziwione spojrzenia uczniów wokół, więc szybko zebrał się w sobie
i poszedł dalej. Kiedy wreszcie doszedł do gabinetu dyrektora, stanął
niezdecydowany przed gargulcem i powiedział:
- Eeee… czekoladowe
żujki? – gargulec odskoczył, a Snape odetchnął z ulgą. Nie uśmiechało mu się
spędzenie kolejnych kilku minut na zastanawianie się nad hasłem. Szybko wszedł
po klaustrofobicznie kręconych schodach i wszedł do gabinetu.
- Dzień dobry, panie
profesorze. – powiedział, patrząc się mu przenikliwie w oczy. Starzec
uśmiechnął się dobrotliwie. Gestem wskazał mu fotel.
- Usiądź, Severusie…
- kiedy czarodziej usiadł, Dumbledore powiedział: - Nie wydaje mi się, abyś
cieszył się, że Lord Voldemort znów przegrał, mimo tego, iż Harry był tylko
niedoświadczonym jedenastolatkiem? – Snape wzdrygnął się, kiedy starzec wspomniał
nazwisko Czarnego Pana, ale już nic nie powiedział. Nie chciał kolejny raz
usłyszeć, że „strach przed imieniem oznacza strach przed osobą”.
- Albusie… -
wychrypiał. – Jaka dziewczyna z pierwszej klasy ma rude włosy? – starzec zatrzymał
się i spojrzał na niego uważnie.
- Przecież to nie
jest Lily…
- Potrąciła mnie. –
Dumbledore uniósł brew.
- Ginny Weasley, jak
mi się zdaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz