Witajcie!

Tak, to jest po części parodia HP
Więc tak:
1. Nie komentuj, jeśli uważasz, że to bezczeszczenie Rowling, wystarczy, że swoją opinię zaznaczysz w ankiecie i grzecznie wyłączysz kartę
2. Nie komentuj, jeśli uważasz, że fanfiki są bez sensu
3. Zasady współpracy są na zakładce "współpraca"
4. Jeśli masz jakiś pomysł, napisz komentarz w zakładce "Plany na przyszłość", a jeśli to Ty chcesz go zrealizować to - karta "Współpraca" :)
5. Pytajcie o wszystko, co chcecie wiedzieć w zakładce "Kontakt", byle bez hejtów, bo ich nie lubię :P
6. Błędy ortograficzne się każdemu zdarzają, więc nie śmiej się ze mnie, tylko mi powiedz :P
7. Tak, na razie jest nas 15 xdddd, ale jak chcesz dołączyć => "Współpraca"
8. Zresztą, zanim skomentujesz, lepiej wszystko przeczytaj ^^
9. Jeśli chodzi o tamtą ankietę, to jeśli zaznaczysz "inna odpowiedź" to napisz komentarz w "planach na przyszłość" ^^

poniedziałek, 11 listopada 2013

Nie pamięć - cz. 001


Hermiona spojrzała z lekką konsternacją na drewienko ściskane w dłoni.
 - Po co mi ono? - spytała sama siebie. Już miała je odłożyć, gdy nagle poczuła, że powinna je jednak zatrzymać. Mogło się przydać.
Stoczyła się z pryczy i spostrzegła, że pod nią śpi czarnowłosy mężczyzna. Nie znała go, ale coś mówiło jej, że to Harry.
 - Harry... -  imię wydawało się jej znajome, zupełnie jakby tego człowieka znała i lubiła, może nawet kochała…
Czuła się jak we śnie. Zarówno nie wiedziała nic, jak i wiedziała wszystko. Wiedziała przede wszystkim, że powinna się spieszyć. Nie wiedziała tylko gdzie.
Otuliła się mocniej płaszczem i wyszła w ciemność, nie wahając się ani chwili. Nie było na to czasu. 
---------------
Proszę o komentarze, bardzo proszę :)

wtorek, 8 października 2013

Czterech ludzi

Czterech ludzi. Cztery domy.
Nowy konflikt rozogniony
Czterech ludzi. Dwa uczucia
Miłość pada tu bez czucia.

Cztery domy, cztery godła
Czy ktoś słyszy moje modła?
Cztery domy, cztery waśnie
Ktoś tu się zakochał właśnie!

Cztery domy. Mężczyzn dwóch.
Któż nie spostrzegł mokrych snów?
Mężczyzn dwóch. Serca dwa.
To się chyba "slash" nazywa.

I choć nikt się nie spodziewał,
nikt nie wyrzekł ani słowa
Bo Gryffindor i Slytherin
w złości za nic ma maniery

Tylko Helga nieopatrznie
Nowe rozpoczęła waśnie
Rzecze cicho, bardzo grzecznie
"Mieć potomka - żyjesz wiecznie!"
-------------------------------------------------------------
Oczywiście, jak łatwo się domyślić, pairing: Slytherin/Griffindor
to mój debiut jeśli chodzi o poezję, więc proszę o konstruktywne komentarze :)

czwartek, 19 września 2013

Opowiadanie: "Nowy początek" rozdział I

Szła morką drogą nie zważając na kałuże, nic się nie liczyło prócz dobra jej dziecka. Rose - jej ukochany mały aniołek. Los okrutnie zagrał wybierając na kochanka dla tak pięknej, mądrej i utalentowanej dziewczyny Skorpiusa. To przez tego pijackiego padalca musiała iść w deszczu do dworu Malfoy'ów mocząc swój ulubiony płaszcz.
-Niech to szlag trafi! - myślałam głośno patrząc na przemoczone trzewiki. - Zabije tego drania! Dziecko, w takim wieku! Ehhh - zrezygnowana nacisnęłam dzwonek. Usłyszałam powielający się dźwięk, który ostatnio słyszałam zbyt wiele razy.
- Tak? - spytał lekko drwiący głos Drakona Malfoja.
- Witaj Malfoy, mam sprawę do twojego syna. - odpowiedziałam chłodno nie pogodzona jeszcze z faktem, że najprawdopodobniej słyszę głos swego przyszłego współświekra. 
- A jakaż to sprawa przygnała cię znów pod nasze mury droga pani Weasly? - zapytał śpiewnie. 
- Taka, że zostałeś dziadkiem! - fuknęłam rozeźlona - A teraz otwieraj, chcę zobaczyć tego pacana, który zniszczył życie mojej córce! 
Nawet przez czarodziejski przesyłacz można było wyczuć, że Malfoy'a zatkało. Otworzył jednak bramę, a gdy tylko dotarłam do drzwi otworzył je i pomógł mi ściągnąć płaszcz. Kątem oka zobaczyłam, że jest blady bardziej niż zwykle. 
-Skorpius jest w swoim apartamencie - powiedział i zaczął iść w tamtym kierunku. Poszłam za nim targana złością, zdecydowana od razu zrobić młodemu człowiekowi awanturę.
*
Przechodziłam przez znane sobie już dobrze korytarze zdecydowana wpaść do tego śmierdzącego tytoniem pokoju i wygarnąć mu wszystko prosto w twarz. Zanurzona w ponurych myślach szłam za Malfoyem i prawie na niego wpadłam gdy zatrzymał się przed pokojem Skorpiusa. Ze środka słychać było romantyczna muzykę, a drzwi pachniały perfumami. Drakon podszedł i zapukał, ale ja nie zamierzałam czekać. Wparowałam bez pozwolenia i zamarłam. Skorpius leżał nagi na łóżku z jakąś dziewczyną!
- Ty świnio! Najpierw moja córka, a teraz ktoś inny?! - Drako wpadł do pokoju syna, a gdy tylko zobaczył sytuację podszedł do dziewczyny, która siedziała teraz na brzegu łóżka trzęsąc się ze strachu. Dziewczę skuliło się jednak on tylko zdjął marynarkę podał jej.
-Co ty wyprawiasz synu? - powiedział z dezaprobata w oczach pomagając dziewczynie otulić się o wiele na nią za dużą marynarką. Chłopak w ogóle się nie przejął, tylko leżał rozwalony na łóżku i patrzył z pogardą na ojca.
-O co tyle zamieszania? i co "ona" tu robi? - zapytał spoglądając na mnie i przeciągnął się sięgając po spodnie.
-O to ty przeklęta kreaturo, że jakimś przeklętym trafem zostałeś ojcem!

*********************************************************************************
Cieszę się, że mogę wreszcie pełnoprawnie dołączyć do tej małej fanfikowej społeczności :) jest moje pierwsze tego typu opowiadanie i mam nadzieje, że nie jest najgorsze ;) zostawiam to jednak waszej ocenie - Sesil

piątek, 12 lipca 2013

"Wspomnienia" rozdział II



Snape miał dosyć wszystkiego, co wokół niego się działo. Smutek tak przeogromny, że nie mógł go zdzierżyć. Odrzuciła go. Potraktowała go jak pierwszego lepszego napaleńca… tylko czy on nie był pierwszym lepszym napaleńcem?
 - Panie profesorze? – minęło od tego czasu już pięć dni. Nie miał ochoty wychodzić z cienia, w którym siedział,ale musiał. Przerwa świąteczna już się skończyła. Jutro ma z nimi lekcje. Nie może.
 - Panie profesorze?
 - Ginny? – czyżby to mogła być ona? Jakim sposobem? Przecież go odrzuciła! Nie chciała go! Więc dlaczego tu przyszła? Naigrywać się z jego smutku?!
 - Panie profesorze, proszę wyjść! – jej jasny głos był jak promień słońca pośród burzy. Wyszedł. Nie mógł się oprzeć. Kierowała nim wola silniejsza od niego. Wstał. Wysoki. Czarnowłosy. Straszny.
Stali obok siebie. Była tak blisko. Za jej plecami widział Błonia. Jej rude włosy powiewały na wietrze, sprawiając, że twarz wyglądała to dojrzale, to jakby dziewczyna była jeszcze dzieckiem. Była taka piękna.
 - Ginny… - westchnął. – Ginny…
 - Tak, panie profesorze?
 - Mój mi, Severus, kochanie…
 - Severus… - wyszeptała cicho. Jego imię brzmiało w jej ustach tak pięknie, tak czysto. Musiał to zrobić. Choć wszystko go bolało.
 - Po co mnie szukałaś?  - spytał ostro.  – Przecież…
 - Zmieniłam zdanie – weszła mu w słowo. Każdą inną na tym miejscu by zganił. Każdą. Ale nie ją.
 - I? – nie chciał na razie wierzyć w swoje szczęście.
 - Chyba nie muszę nic mówić.  – wspięła się na palcach i pocałowała go. Nie docierało to do niego, kiedy objął ją i nie wypuszczając ze swych objęć, otworzył jakieś drzwi. Położył ją na łóżku i całując ją, schodził coraz niżej. Nie opierała mu się. Miała już w końcu niemalże siedemnaście lat! Ustprawiedliwiał się przed głosem sumienia. Potem już nie myślał, zatracając się w przestrzeni i czasie, nie wiedział, ile czasu minęło i gdzie się znajdował. Pokój Życzeń posłusznie zgasił świece, kiedy wreszcie zasnęli wtuleni w siebie.

***

Rano patrzył jak się ubiera spod przymkniętych powiek. Rzucając wylęknione spojrzenia światu na około, wyszła z pokoju. Był pewien, że odetchnęła, stając wreszcie na korytarzu. Był pewien, że w pewien sposób żałowała tego, co się stało. On nie żałował, choć uporczywy głosik przypominał o sobie co jakiś czas. W końcu on też musiał się ogarnąć. Wyszedł z pokoju, myśląc beznamiętnie o kolejnej lekcji. Uczył Obrony przed Czarną Magią. Wreszcie. Szkoda tylko, że to nie Dumbledore mu na to pozwolił. Dumbledore leżał teraz sześć stóp pod ziemią. To on go tam sprowadził. Cóż z tego, że to był ich układ między nimi? Cóż z tego, że starzec tego chciał? Severus przymknął na chwilę powieki, kiedy znalazł się w swoim gabinecie. Miał tylko nieco ponad 30 lat, a zabił w swoim życiu tylu ludzi, ilu ta biedna mała nie widziała na oczy naraz! To on był inicjatorem masowych mordów. To on. On. Nie utożsamiał siebie z imieniem Severus. A tym bardziej z nazwiskiem tego Szatana, który śmiał zwać się jego ojcem, a które przyjęła jego matka. Oboje nie żyli odkąd mężczyzna, a wtedy jeszcze niedorosły chłopak, został oficjalnie i w pełni sługą tego, przed którym drżą miliony. Lorda Voldemorta. Chyba umiecie się domyślić, kto ich zabił.

***

Minęło kilka tygodni. Zarówno Snape, jak i Ginny zdążyli przyzwyczaić się do myśli, że są razem. Mężczyzna widział, że nastolatka gardzi sobą. Nie rozumiał tego. Ale nie miał zamiaru się nad tym zastanawiać, aż do pewnego brzemiennego w skutki popołudnia.
- Severusie! – krzyknęła. – Severusie! – podbiegł do niej szybko. Jak zwykle spotkali się w Pokoju Życzeń, tam nikt ich nie znalazł.
 - Co się stało? – spytał przerażony.
 - Jestem w ciąży – szepnęła. Na jej twarzy widział wyraźnie obrzydzenie. Brzydziła się nim, brzydziła się ich dzieckiem, brzydziła się tym, co stało się na początku marca. Wszystkim. Przytulił ją.
 - Wszystko będzie dobrze… - mruknął. Wyrwała się z jego objęć.
 - Nie! – krzyknęła. „Oho” pomyślał. „Zaczyna się”. – Nic nie rozumiesz! – krzyknęła. – Co ja powiem Harry’emu?  - „ten wstrętny Potter! Zawsze wszystko psuje” – Co ja powiem rodzicom?! Że wpadłam z mężczyzną starszym ode mnie dwa razy?! – osunęła się na kolana. Severus ani drgnął, gdy zaniosła się płaczem. – Muszę usunąć to dziecko. – wyszeptała przez łzy. – Nie mogę przynieść mojej rodzinie wstydu… - mężczyzna opamiętał się.
 - Nie! Nie rób tego! – krzyknął, odrobinę za głośno. Spojrzała na niego ze zdumieniem.
 - Dlaczego?
 - Będziesz tego żałować. Codziennie będziesz patrzeć na swoją twarz, widząc twarz morderczyni…
 - Przestań! – krzyknęła, ale on bezlitośnie ciągnął dalej:
 - Codziennie będziesz myślała o tym, co by było gdyby…
 - Przestań! – krzyknęła.
 - Codziennie będziesz… - przerwał, widząc, że wybiegła z Pokoju, trzaskając drzwiami. Powinien się tym zmartwić, ale był zadowolony. Był pewien, że nawet słowem nie wspomni pani Pomfrey o usunięciu ciąży. Był wstrząśnięty, że w ogóle dopuściła do siebie tę myśl. Ich dziecko! Największa świętość! Chciała je zabić! Nie mógł w to uwierzyć. Usiadł ciężko na kanapie. Ale już spokojnie… już jest wszystko w porządku… już nie będzie tego chciała. Nigdy.

***

- To będzie dziewczynka, kochanie. Jak ją nazwiemy? – siedziała w jego mieszkaniu na jednej z zielonych sof, które kupił, kiedy się wprowadziła.
 - Lily. – odparł, nie odwracając się. Czuł na sobie zdziwiony wzrok jej brązowych oczu. Myślała zapewne, że bardziej się tym zainteresuje. Ale myliła się. Wredny uśmiech wykrzywił jego wargi. Dobrze, że tego nie widziała. Nie był pewien, jak by zareagowała. Wciąż była niepewna. Mogła jeszcze wszystko rzucić. A był już tak blisko! Jeszcze tylko kilka miesięcy.

***

 - Jaka śliczna! – pochylali się nad kołyską, w której leżała malutka dziewczynka. Lily Snape. Wreszcie spełniło się jego marzenie. Pochylił się i pocałował dziecko w policzek, a potem poszedł do swojego gabinetu. Ginny zdziwiona patrzyła za nim przez chwilę, a potem znów zajęła się dzieckiem.
Jednak kiedy minęły już prawie dwie godziny, pani Snape poszła do gabinetu męża i spróbowała otworzyć drzwi.
 - Severusie! Severusie! Jesteś tam?!... a niech to… Alohomora! – drzwi otworzyły się.
Pełna wahania przestąpiła próg pokoju. Snape leżał na podłodze. Podbiegła do niego szybko i przyłożyła palce do skroni. Nie wyczuła pulsu. Czując, że zaraz zemdleje, zaczęła szukać na jego biurku jakiejś odtrutki, na truciznę, którą zażył. Jad Czarnej Mamby. W takiej ilości, czyli całej fiolce, która teraz potrzaskana spoczywała obok jego głowy, na pewno jest śmiertelny. Na odwiezienie do szpitala nie było czasu. Zobaczyła szufladę z napisem „odtrótki”. Zamiast fiolki z życiodajnym płynem znalazła jednak list. Otworzyła go. Był zaadresowany do niej.

Ginny. Nie próbuj mnie ratować.
Chciałbym Ci opowiedzieć, dlaczego to zrobiłem.
Odkąd poznałem Lily Evans, znaną również jako Lily Potter, matka Wybrańca, nie mogłem przestań o niej myśleć. Kochałem ją i kocham nadal. Nawet po śmierci. Dopilnuj, żeby pochowali mnie obok niej.
Ginny nie mogła uwierzyć, że to, co czyta, jest prawdą.
Przepraszam, że to Ciebie użyłem do zrealizowania moich marzeń.
Chciałem, całe życie chciałem, żeby istniał ktoś taki jak Lily Snape.

Teraz więc nie mam już żadnych powodów, żeby żyć.
Kochałem Lily Evans. Pewien bardzo mądry człowiek spytał się mnie „Przez te wszystkie lata?”. Odpowiedziałem mu, tak jak i każdemu bym odpowiedział „Zawsze”.

Mimo wszystko zawsze Twój
Severus

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział co prawda krótki, ale zamyka oficjalnie moją twórczość o związku Severusa i Ginny. 
mam nadzieję, że się podobało :) 

czwartek, 11 lipca 2013

czwartek, 4 lipca 2013

"Wspomnienia" rozdział 1

Mężczyzna wszedł do sali. Był zdenerwowany, poprzednia lekcja z Griffondorem i Slitherinem jak zawsze skończyła się wizytą w Skrzydle Szpitalnym. I jeszcze ten Potter. Zazgrzytał ze złości zębami. Stanął na katedrze i rozejrzał się po klasie. Uczniowie siedzieli cicho w ławkach, czekając, aż zacznie coś mówić. Cały trzeci rocznik Gryfonów i Ślizgonów. Nikt nie wyróżniał się z tłumu. Nikt poza tą rudą dziewuchą, pewnie Weasleyówną.
 - Ktoś wie, skąd uzyskuje się beozoar? – ta ruda podniosła rękę.
 - Tak?
 - Beozoar rośnie w żołądku kozy i jest używany do leczenia wszelkiej maści zatruć.
 - Bardzo dobrze. To właściwa odpowiedź panno…
 - Weasley. – jej brązowe oczy przypominały kształtem oczy Lily, kiedy była mała…
 - Weasley. 20 punktów dla Griffindoru! – przez klasę przeszedł zdumiony szmer. Dziewczyna również wyglądała na zaskoczoną.
Snape jakby nigdy nic prowadził lekcję, zerkając co jakiś czas na Ginny. Była naprawdę piękna… jako dziecko, oczywiście. Severus opamiętał się i skupił na wykładanym materiale. Nie miał czasu na takie głupoty. Musiał być dobrym nauczycielem, żeby Albus wreszcie dał mu posadę nauczyciela Obrony przed Czarną Magią.

środa, 3 lipca 2013

"Wspomnienia" prolog



Severus Snape szedł korytarzem. Był zły, że znowu odbiągają go od jego pracy. Może nie zajmował się czymś szczególnie ciekawym lub pożytecznym, ale zawsze lubił skończyć to, co zaczął. Zawsze. Miał tak od dzieciństwa.

Potrąciła go biegnąc jakaś dziewczynka. Odwrócił się, chcąc wiedzieć, kto to. Jakaś ruda jedenastolatka… rude włosy. Westchnął, przyciągając zdziwione spojrzenia uczniów wokół, więc szybko zebrał się w sobie i poszedł dalej. Kiedy wreszcie doszedł do gabinetu dyrektora, stanął niezdecydowany przed gargulcem i powiedział:
 - Eeee… czekoladowe żujki? – gargulec odskoczył, a Snape odetchnął z ulgą. Nie uśmiechało mu się spędzenie kolejnych kilku minut na zastanawianie się nad hasłem. Szybko wszedł po klaustrofobicznie kręconych schodach i wszedł do gabinetu.
 - Dzień dobry, panie profesorze. – powiedział, patrząc się mu przenikliwie w oczy. Starzec uśmiechnął się dobrotliwie. Gestem wskazał mu fotel.
 - Usiądź, Severusie… - kiedy czarodziej usiadł, Dumbledore powiedział: - Nie wydaje mi się, abyś cieszył się, że Lord Voldemort znów przegrał, mimo tego, iż Harry był tylko niedoświadczonym jedenastolatkiem? – Snape wzdrygnął się, kiedy starzec wspomniał nazwisko Czarnego Pana, ale już nic nie powiedział. Nie chciał kolejny raz usłyszeć, że „strach przed imieniem oznacza strach przed osobą”.
 - Albusie… - wychrypiał. – Jaka dziewczyna z pierwszej klasy ma rude włosy? – starzec zatrzymał się i spojrzał na niego uważnie.
 - Przecież to nie jest Lily…
 - Potrąciła mnie. – Dumbledore uniósł brew.
 - Ginny Weasley, jak mi się zdaje.